Zniesienie zasady 10H w stosunku do farm wiatrowych i przedłużenie dotychczasowych zasad dla prosumentów, którzy zamontowali i zamontują na swoich dachach fotowoltaikę – to główne założenia projektu ustawy o OZE parti Zieloni. Zmiany mają umożliwić szybszy rozwój energetyki odnawialnej w Polsce i zmniejszyć naszą zależność od Rosji. „Jeśli nadal będziemy kupować surowce energetyczne od Rosji, to będziemy stale dawać Putinowi pieniądze na broń, którą teraz zabija Ukraińców i Ukrainki” – mówi Małgorzata Tracz, posłanka parti Zieloni.
Blanka Dżugaj: Powiedziała Pani w sejmie, że agresja Władimira Putina na Ukrainę wyznaczyła punkt zwrotny w historii Europy i świata, i że jest to moment, w którym Europa musi zerwać z uzależnieniem energetycznym od Rosji. Czy to jest możliwe?
Małgorzata Tracz, posłanka Partii Zieloni: To musi być możliwe, jeśli nie chcemy dalej finansować Władimira Putina, który w stosunku do Ukrainy jest agresorem i który buduje system ucisku oraz wywołuje wojny. Jeżeli Europa tego nie chce, powinna postawić na energię ze źródeł odnawialnych, dlatego że OZE to bezpieczeństwo energetyczne. Szczególnie w zakresie energetyki rozproszonej, czyli tej, którą produkują i wykorzystują na własny użytek prosumenci. Mówimy tu o panelach fotowoltaicznych, pompach ciepła, wiatrakach budowanych dla wspólnot czy gmin, biogazowniach – możliwości jest wiele. Bezpieczeństwo energetyczne to wytwarzanie energii z zasobów, które mamy na wyciągnięcie ręki. To także postawienie na efektywność energetyczną, zwłaszcza w przemyśle energochłonnym.
Rewolucja wodorowa i nowe technologie
Jaki udział w tym uniezależnianiu się energetycznym powinny mieć OZE?
My, jako Zieloni, uważamy oczywiście, że docelowym modelem powinno być 100 proc. OZE. Mówimy o systemie fotowoltaicznym, elektrowniach wiatrowych – zarówno lądowych, jak i morskich, biogazowniach, które są ogromną szansą dla polskich wsi, ponieważ z jednej strony utylizują odpady, a z drugiej zapewniają niezależność energetyczną gminom wiejskim. Oczywiście, także wodór – przed nami wielka rewolucja wodorowa. Myśląc o przyszłym polskim systemie energetycznym musimy brać pod uwagę te technologie, które się dynamicznie rozwijają. A są to technologie oparte na źródłach odnawialnych.
Zapowiedzieliście jako Zieloni złożenie projektu ustawy dotyczącej odnawialnych źródeł energii. Jakie są jego główne założenia?
To jest projekt, który zawiera dwie zmiany – jedna dotyczy energetyki wiatrowej, druga natomiast fotowoltaiki. To są zmiany bardzo istotne dla rozwoju właśnie prosumenckiej energetyki odnawialnej.
Po pierwsze: znosimy zasadę 10H. Ona została wprowadzona w 2016 roku i de facto wykluczyła blisko 98 proc. powierzchni Polski z możliwości stawiania wiatraków.
Zakłada ona bowiem, że elektrownia wiatrowa nie może powstać w odległości od zabudowań mniejszej niż wynosząca dziesięciokrotność wiatraka. Wprowadzenie tej zasady było dużym ciosem w rozwój lądowej energetyki wiatrowej. My chcemy ją znieść i zastąpić ją zasadą minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od zabudowań i terenów cennych przyrodniczo wynoszącą co najmniej 500 metrów. Dodatkowo, wszelkie zgody potrzebne do budowy elektrowni wiatrowej będą musiały mieć odzwierciedlenie w studium i miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Oznacza to, że będzie to decyzja gminy, a jednocześnie będą się musiały odbyć konsultacje społeczne, potrzebne będą wszelkie zgody np. od konserwatora zabytków – będzie to więc proces bardzo transparentny i nie spowoduje, że wiatraki będą stawiane wbrew woli lokalnych społeczności czy rady gminy.
Druga zmiana związana jest z fotowoltaiką i dotyczy przedłużenia funkcjonowania dotychczasowych zasad rozliczeń dla prosumentów dla osób, które zamontowały, czy też zamontują panele fotowoltaiczne na dachach. Chcemy, żeby te zasady funkcjonowały do 2024 roku. Nowy system rozliczeń, który ma obowiązywać od 1 kwietnia tego roku sprawi, że boom na fotowoltaikę zmaleje, bo nie będzie ona już tak opłacalna – to raz. Po drugie, wiele polskich firm, które wyspecjalizowały się właśnie w fotowoltaice, siłą rzeczy będzie miało mniej zamówień i ich przyszłość będzie niepewna. Dlatego chcemy przedłużyć obowiązywanie starych zasad do 2024 roku – to jest obecnie maksymalny czas z punktu widzenia prawodawstwa unijnego.
Zmiana w stosunku do sankcji z 2014 roku
Dlaczego jest to maksymalny czas?
Ponieważ po tym czasie ma wejść w życie system net billingowy, który zmienia zasady rozliczeń. Przy czym w UE cały czas trwają konsultacje w zakresie dalszej polityki klimatycznej, Unia jest pod tym względem bardzo aktywna. Ostatnio Ursula von der Leyen powiedziała, że musimy się przestawić na energię odnawialną, ponieważ tylko ona sprawi, że będziemy niezależni energetycznie. Przewodnicząca Komisji Europejskiej pięknie powiedziała, że każda kilowatogodzina prądu wyprodukowana ze słońca i z wiatru to mniej importu surowców energetycznych z Rosji.
W 2014 roku sankcji wobec Rosji było trochę, ale nie tych związanych z energetyką. Czy teraz może się to udać?
Tak, 2014 rok, pod względem reakcji Zachodu na agresję Putina na Krym, był rozczarowujący. Sankcje były nieznaczne, każdy chciał jak najszybciej zakończyć konflikt i wrócić do business as usual, jak to się mówi. Teraz jednak skala jest zupełnie inna, widzę ogromną zmianę w stosunku do 2014 roku, wydaje mi się, że wygrywa podejście, które my, jako Zieloni – czy to polscy, czy niemieccy, czy też szerzej jako Europejska Partia Zielonych, zawsze promowaliśmy.
Cieszę się, że państwa zachodnie podjęły konkretne działania, żeby wesprzeć Ukrainę i nałożyć sankcje na Rosję, musimy jednak wprost powiedzieć sobie, że gospodarka rosyjska w dużej mierze opiera się na eksporcie surowców energetycznych
Jeśli nadal będziemy te surowce kupować, to będziemy stale dawać Putinowi pieniądze na broń, którą teraz zabija Ukraińców i Ukrainki, oraz na agresję na kolejne kraje.
Wydaje się, że wojna w Ukrainie obudziła wiele państw, choćby Niemcy, które pod względem importu węgla są najbardziej uzależnione od Rosji. Niemiecki rząd już mówi o przestawieniu się na OZE.
Tak, Niemcy w momencie ogłaszania polityki Energiewende ponad dekadę temu, postawili sobie cel w postaci osiągnięcia 60 proc. energii z OZE przed 2050 rokiem. Potem go stopniowo podnosili. Teraz natomiast zdradzają jeszcze większe ambicje – kilka dni temu niemiecki rząd, w którym są także niemieccy Zieloni, ogłosił, że chce osiągnąć 100 proc. energii z OZE do 2035 roku i że widzi bardzo duży potencjał na istotne, bo dwukrotne zwiększenie energetyki wiatrowej na lądzie i o 30 proc. offshore oraz trzykrotne energii ze słońca.
Przeczytaj także: OZE zyskuje na znaczeniu na skutek kryzysu energetycznego
Europa idzie w stronę energii odnawialnej
Tylko czy my faktycznie jesteśmy na to gotowi? Dosłownie kilka dni temu WindEurope poinformował, że w 2021 roku UE zbudowała tylko 11 GW nowych farm wiatrowych i ma budować 18 GW rocznie w latach 2022-26. Zapotrzebowanie natomiast to 30 GW nowej mocy rocznie.
Oczywiście, ale energia wiatrowa to nie wszystko. Mamy też energetykę prosumencką, biogazownie, i innowacyjne technologie. Konieczne jest także postawienie na efektywność energetyczną. W ostatnich latach wciąż brakowało woli do rozwijania energetyki odnawialnej, co najbardziej widać w Polsce. Mam na myśli najpierw ustawę antywiatrakową, a teraz próbę zahamowania rozwoju fotowoltaiki. A tymczasem technologie związane z OZE idą bardzo szybko do przodu. Musimy obrać jasny kurs jak najszybszego dążenia do neutralności klimatycznej, cięcia emisji i uniezależnienia się od rosyjskich surowców, oraz wspierać badania i rozwój technologii oraz branże zajmujące się energetyką odnawialną.
To, co proponujecie w projekcie ustawy wywraca do góry nogami założenia planu Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku.
Tak, ponieważ jasno stawiamy na energetykę odnawialną. Ale to wszystko, biorąc pod uwagę politykę unijną, się łączy – Fundusz Odbudowy, i nasz krajowy Plan Odbudowy, zakłada że 37 proc. środków, które Polska ma pozyskać będzie przeznaczone właśnie na walkę z kryzysem klimatycznym i inwestowanie w transformację energetyczną. Niestety, jesteśmy państwem, które wciąż nie ma tego planu zatwierdzonego, nie wiemy, czy w ogóle te środki otrzymamy. Są też środki unijne z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji – one są wykorzystywane np. na Śląsku i w Wielkopolsce, ale nie mogą ruszyć w Bogatyni, gdzie jest kopalnia Turów, ponieważ brak jasnych planów odejścia od węgla. Jeśli więc Polska nadal będzie próbowała negować unijną politykę klimatyczną, będzie odstawać od pozostałych państw. Europa wyraźnie idzie bowiem w stronę energii odnawialnej i walki ze zmianami klimatu.
Wracając do kwestii uniezależniania się od Rosji – w zeszłym tygodniu premier Morawiecki powiedział, że Polska jest gotowa odejść od rosyjskiego węgla choćby od jutra. Faktycznie jesteśmy na to gotowi?
W takim razie ja mówię premierowi: sprawdzam. Proszę bardzo, panie premierze – proszę to embargo wprowadzić, my jako Zieloni jesteśmy za.
Rozmawiała Blanka Dżugaj
Ekobiznes.pl to specjalistyczny serwis informacyjny o ekologii w biznesie. Codziennie publikujemy najświeższe ekonewsy i autorskie wywiady z przedstawicielami świata nauki i biznesu. Znajdź nas na Linkedinie lub Facebooku, albo subskrybuj Newsletter i bądź na bieżąco z najciekawszymi ekoinformacjami.